Dieta wegańska/wegetariańska-co się zmieniło po siedmiu miesiącach

Minęło już siedem miesięcy odkąd przestałam jeść mięso. Wcale mi go nie brakuje, wcale za nim nie tęsknie, wręcz przeciwnie-myśl o zjedzeniu czegoś mięsnego przyprawia mnie o obrzydzenie. Patrząc na pieczonego kurczaka, mielonego kotleta bądź inne „wspaniałe” mięsne pyszności widzę tylko i wyłącznie kawałek martwego mięśnia zwierzęcego bezlitośnie zmielonego w maszynce i usmażonego w głębokim oleju. To okropne. Ale tak naprawdę jest. Co to jest mięso? Co to jest kotlet? Coś, co brzmi tak zwyczajnie i naturalnie jest kawałkiem martwego zwierzęcia, zabitego bez żadnych skrupułów, trzymanego w niewoli, karmionego często na siłę, bitego, traktowanego jak produkt zwierzęcia, które tak jak ludzie ma uczucia i wolę życia. Zabijanie zwierząt, mielenie, krojenie i smażenie ich jest perwersyjne. Nienormalne. Nieetyczne. Według mnie.

Mleko krowie już mi nie smakuje. Raz byłam u koleżanki na kawę, z braku roślinnego nalałam trochę krowiego do kawy i...ohyda🤮 Sam ten zapach już mnie odrzuca... Teraz, kiedy nie mam mleka roślinnego w pobliżu wybieram czarną kawę i czuje się z tym o wiele lepiej.Tak samo jogurt, wybieram ten sojowy.
Jajka? 🤮🤮🤮🤮 Już nigdy nie zjem jajka...fuuuj...Co to jest jajko? Produkt kurzej menstruacji. Punkt.

 Po części czuje ogromny gniew do świata w którym żyjemy i dajemy się oszukiwać. Po części jestem pełna nadziei, że możemy wiele zmienić, to my mamy wybór, jak wyglada nasz świat, jak my żyjemy, jak żyją inne istoty na tej planecie. Nie chcem się już przykładać do cierpienia i wyzysku kosztem niczego winnych zwierząt.

Wszystko można zmienić. Małymi krokami ale zawsze do przodu. Nie wszystko naraz, powoli ale w dobrym kierunku. Tak właśnie poruszam się ja. Nie jest łatwo w jeden dzien, tydzień lub nawet miesiąc zmienić wszystkiego, co do tej pory robiliśmy całe życie i co było dla nas absolutnie normalne. Nie nakładam na siebie presji. Nie jestem jeszcze na całkowitym weganiźmie, jednak wcale się tym nie przejmuję. Słucham swojego ciała, przygotowuję je powoli do zmian. Jeśli mam ochotę na ser-jem. Jeśli mam ochotę na czekoladę-jem. Największym problemem dla mnie jest w dalszym ciągu odstawienie sera i słodyczy, jednak nie naciskam na siebie. Narzucanie zbyt dużej presji prowadzi najczęściej do odwrotnego skutku niż ten zamierzony. 

Co się zmieniło po odstawieniu mięsa i większości produktów odzwierzęcych?
Przede wszystkim mój nastrój. Depresja znikła. W dalszym ciągu obniżam dawkę leku i czuje się lepiej niż kiedykolwiek. Otworzyłam się na wiele tematów, które do tej pory mnie raczej nie interesowały, to jest naturalna kolej rzeczy kiedy przechodzi się na weganizm. Ochrona środowiska, zanieczyszczenie powietrza, morza i oceany, farmaceutyka, polityka, przyczyny chorób-prawie każdy, kto wchodzi w temat weganizmu przechodzi przez te wszystkie tematy. 
Zaczęłam inaczej patrzeć na świat. Na naturę, która nas otacza. Na wszystkie stworzenia żyjące obok nas i na to, jak ważne one są. Każde z nich ma jakąś rolę, jakąś funkcje. Czuję się bardziej zbliżona do natury, zaczynam rozumieć, że nie jesteśmy obserwatorami tego wszystkiego co nas otacza tylko częścią tego wszystkiego. I to jest bardzo fajne uczucie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego zostałam wegetarianką

Tlumaczenie "Neon Gravestones" Twentyonepilots